Reykiavik klubowym szlakiem
Reykiavik można nazwać Mekką klubowiczów – miasto oferuje różnorodność lokali, które
powinny zadowolić każdego bywalca nocnych imprez.
Centrum miasta jest niewielkie, rozciąga się na przestrzeni około 2 km2
się wszystkie kluby Reykiaviku. Nie trzeba jechać z jednego końca miasta na drugi, aby
zmienić miejsce w którym będziemy oddawać się tanecznej rozrywce. Kluby dzieli tylko
klika kroków, a co najważniejsze do lokali wstęp jest darmowy. Możemy więc jednej nocy
bawić się na kilku zupełnie różnych imprezach, nie uszczuplając przy tym znacząco naszego
portfela. Islandczycy nie lubią pozostawać przez dłuższy czas w jednym miejscu – sam
miałam okazję widzieć te same osoby w różnych klubach jednej nocy.
Ze względu na wysokie ceny alkoholu kluby zapełniają się po godzinie pierwszej w nocy.
Wcześniej Islandczycy piją raczej w domu, ale polecam przyjść wcześniej, ponieważ
darmowy wstęp i mały rozmiar większości klubów powodują, że kolejki do wejścia bywają
bardzo długie.
Na clubing do Reykiaviku trafiłem w weekend przed Halloween, tak więc lokale były pełne
osób w przebraniach i to takich, w które włożono naprawdę sporo pracy.
Nasz klubowy wieczór zaczęliśmy wcześnie, około północy większość miejsc jest
jeszcze pusta ale w hressó impreza trwa w najlepsze. Wiele osób było przebranych (dzień
później w tym miejscu byliśmy jedynymi osobami bez kostiumu) Muzyka to mieszanka
najpopularniejszych housowych kawałków, które każdy doskonale zna z radia (taka muzyka
niestety dominuję w większości klubów w Reykiaviku). Następnie skierowaliśmy nasze kroki
do Zinse – to klub, w którym na pewno dobrze będą się bawić osoby lubiące imprezy przy
muzyce na żywo. Na scenie do tańca przygrywa zespół wykonujący covery przebojów ze
wszystkich epok.
Nie zabawiliśmy tam jednak długo – kolejnym przystankiem był klub Auster, znajdujący się
praktycznie po drugiej stronie ulicy. To jeden z najmodniejszych klubów w stolicy i tak też
wygląda. Można go porównać do wielu podobnych klubów w Warszawie takich jak Delie
czy Capitol. Co do muzyki to mam wrażenie, że wszystkie utwory słyszałem już godzinę
wcześniej ale tak to chyba wygląda wszędzie na świecie.
Po półgodzinnym pobycie w Auster udajemy się na trzyminutowy spacer do Dolly. Moim
zdaniem to najlepszy klub w Reykiaviku. Dwie noce z rzędu trafiamy na muzykę, której
raczej nie usłyszymy na hotlistach komercyjnych radiostacji, czego nie można powiedzieć o
pozostałych odwiedzonych przez nas miejscach. Pierwszej nocy impreza przy deep housie.
Ale prawdziwą niespodzianką jest dla mnie następna noc spędzona w Dolly – klub wypełniają
dubstepowe dźwięki.
Nasz klubowy spacer kończymy w BAR 11 – to miejsce dla miłośników rocka każdy fan tej muzyki znajdzie tu coś dla siebie ja jako miłośnik muzyki elektronicznej nie zagrzałem tam długo miejsca.
Po Reykaviku oprowadzała Agnieszka.
Reykiavik można nazwać Mekką klubowiczów – miasto oferuje różnorodność lokali, które
powinny zadowolić każdego bywalca nocnych imprez.
Centrum miasta jest niewielkie, rozciąga się na przestrzeni około 2 km2
się wszystkie kluby Reykiaviku. Nie trzeba jechać z jednego końca miasta na drugi, aby
zmienić miejsce w którym będziemy oddawać się tanecznej rozrywce. Kluby dzieli tylko
klika kroków, a co najważniejsze do lokali wstęp jest darmowy. Możemy więc jednej nocy
bawić się na kilku zupełnie różnych imprezach, nie uszczuplając przy tym znacząco naszego
portfela. Islandczycy nie lubią pozostawać przez dłuższy czas w jednym miejscu – sam
miałam okazję widzieć te same osoby w różnych klubach jednej nocy.
Ze względu na wysokie ceny alkoholu kluby zapełniają się po godzinie pierwszej w nocy.
Wcześniej Islandczycy piją raczej w domu, ale polecam przyjść wcześniej, ponieważ
darmowy wstęp i mały rozmiar większości klubów powodują, że kolejki do wejścia bywają
bardzo długie.
Na clubing do Reykiaviku trafiłem w weekend przed Halloween, tak więc lokale były pełne
osób w przebraniach i to takich, w które włożono naprawdę sporo pracy.
Nasz klubowy wieczór zaczęliśmy wcześnie, około północy większość miejsc jest
jeszcze pusta ale w hressó impreza trwa w najlepsze. Wiele osób było przebranych (dzień
później w tym miejscu byliśmy jedynymi osobami bez kostiumu) Muzyka to mieszanka
najpopularniejszych housowych kawałków, które każdy doskonale zna z radia (taka muzyka
niestety dominuję w większości klubów w Reykiaviku). Następnie skierowaliśmy nasze kroki
do Zinse – to klub, w którym na pewno dobrze będą się bawić osoby lubiące imprezy przy
muzyce na żywo. Na scenie do tańca przygrywa zespół wykonujący covery przebojów ze
wszystkich epok.
Nie zabawiliśmy tam jednak długo – kolejnym przystankiem był klub Auster, znajdujący się
praktycznie po drugiej stronie ulicy. To jeden z najmodniejszych klubów w stolicy i tak też
wygląda. Można go porównać do wielu podobnych klubów w Warszawie takich jak Delie
czy Capitol. Co do muzyki to mam wrażenie, że wszystkie utwory słyszałem już godzinę
wcześniej ale tak to chyba wygląda wszędzie na świecie.
Po półgodzinnym pobycie w Auster udajemy się na trzyminutowy spacer do Dolly. Moim
zdaniem to najlepszy klub w Reykiaviku. Dwie noce z rzędu trafiamy na muzykę, której
raczej nie usłyszymy na hotlistach komercyjnych radiostacji, czego nie można powiedzieć o
pozostałych odwiedzonych przez nas miejscach. Pierwszej nocy impreza przy deep housie.
Ale prawdziwą niespodzianką jest dla mnie następna noc spędzona w Dolly – klub wypełniają
dubstepowe dźwięki.
Nasz klubowy spacer kończymy w BAR 11 – to miejsce dla miłośników rocka każdy fan tej muzyki znajdzie tu coś dla siebie ja jako miłośnik muzyki elektronicznej nie zagrzałem tam długo miejsca.
Po Reykaviku oprowadzała Agnieszka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz