wtorek, 5 listopada 2013

Reykiavik klubowym szlakiem

Reykiavik klubowym szlakiem

Reykiavik można nazwać Mekką klubowiczów – miasto oferuje różnorodność lokali, które

powinny zadowolić każdego bywalca nocnych imprez.

Centrum miasta jest niewielkie, rozciąga się na przestrzeni około 2 km2

się wszystkie kluby Reykiaviku. Nie trzeba jechać z jednego końca miasta na drugi, aby

zmienić miejsce w którym będziemy oddawać się tanecznej rozrywce. Kluby dzieli tylko

klika kroków, a co najważniejsze do lokali wstęp jest darmowy. Możemy więc jednej nocy

bawić się na kilku zupełnie różnych imprezach, nie uszczuplając przy tym znacząco naszego

portfela. Islandczycy nie lubią pozostawać przez dłuższy czas w jednym miejscu – sam

miałam okazję widzieć te same osoby w różnych klubach jednej nocy.

Ze względu na wysokie ceny alkoholu kluby zapełniają się po godzinie pierwszej w nocy.

Wcześniej Islandczycy piją raczej w domu, ale polecam przyjść wcześniej, ponieważ

darmowy wstęp i mały rozmiar większości klubów powodują, że kolejki do wejścia bywają

bardzo długie.

Na clubing do Reykiaviku trafiłem w weekend przed Halloween, tak więc lokale były pełne

osób w przebraniach i to takich, w które włożono naprawdę sporo pracy.

Nasz klubowy wieczór zaczęliśmy wcześnie, około północy większość miejsc jest

jeszcze pusta ale w hressó impreza trwa w najlepsze. Wiele osób było przebranych (dzień

później w tym miejscu byliśmy jedynymi osobami bez kostiumu) Muzyka to mieszanka

najpopularniejszych housowych kawałków, które każdy doskonale zna z radia (taka muzyka

niestety dominuję w większości klubów w Reykiaviku). Następnie skierowaliśmy nasze kroki

do Zinse – to klub, w którym na pewno dobrze będą się bawić osoby lubiące imprezy przy

muzyce na żywo. Na scenie do tańca przygrywa zespół wykonujący covery przebojów ze

wszystkich epok.

Nie zabawiliśmy tam jednak długo – kolejnym przystankiem był klub Auster, znajdujący się

praktycznie po drugiej stronie ulicy. To jeden z najmodniejszych klubów w stolicy i tak też

wygląda. Można go porównać do wielu podobnych klubów w Warszawie takich jak Delie

czy Capitol. Co do muzyki to mam wrażenie, że wszystkie utwory słyszałem już godzinę

wcześniej ale tak to chyba wygląda wszędzie na świecie.

Po półgodzinnym pobycie w Auster udajemy się na trzyminutowy spacer do Dolly. Moim

zdaniem to najlepszy klub w Reykiaviku. Dwie noce z rzędu trafiamy na muzykę, której

raczej nie usłyszymy na hotlistach komercyjnych radiostacji, czego nie można powiedzieć o

pozostałych odwiedzonych przez nas miejscach. Pierwszej nocy impreza przy deep housie.

Ale prawdziwą niespodzianką jest dla mnie następna noc spędzona w Dolly – klub wypełniają

dubstepowe dźwięki.

Nasz klubowy spacer kończymy w BAR 11 – to miejsce dla miłośników rocka każdy fan tej muzyki znajdzie tu coś dla siebie ja jako miłośnik muzyki elektronicznej nie zagrzałem tam długo miejsca.

Po Reykaviku oprowadzała Agnieszka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz